Szymon Wasylów – filmowiec, dokumentalista, producent, właściciel RED FILM PRODUCTION. Marzy o tym, żeby jego film pojawił się na Netflixie. Od 13 filmowiec ze starej szkoły – lubi nagrywać kamerą choć nie ujmuje możliwościom, jakie dają nam dziś smartfony. Niedoszły autor filmu o księdzu kulturyście (niestety kuria przerwała projekt), był w trasie z Happysad i kamerą, co zaowocowało filmem “Seria Nieprawdopodobnych Zdarzeń”.
fot. Jan Ratajski
Szymon Wasylów w sieci:
Twórzcie i opowiadajcie ludziom, bo w tym nie chodzi o to, żeby się chwalić, ale żeby pokazać, że robi się coś fajnego.
Cześć Szymon!
Cześć Szymon!
Filmowiec po raz pierwszy w podcaście… Bardzo mi miło. W końcu film ma bardzo wiele wspólnego z fotografią. Zgodzisz się ze mną?
Jasne, pomimo, że nie zajmuję się fotografią. Pomimo różnic, to jednak kompozycja kadru, optyka, trochę technicznych aspektów, ale także tych związanych z opowiadaniem historii – takich punktów jest wiele.
Jak to wszystko się u Ciebie zaczęło?
To się zaczęło jakoś w 2007 roku, kiedy byłem jeszcze w szkole. Razem z moim kolegą nakręciliśmy sobie amatorski film, parodię reklamy któregoś leku. Wrzuciliśmy to na YouTube, który gdzieś dopiero raczkował. Jak się okazało, obejrzało go sporo osób, jak na tamten okres. To mnie zmotywowało.
W szkole średniej mieliśmy tydzień związany z przeciwdziałaniem narkotykom i nakręciliśmy z przyjaciółmi film. Okazał się on hiciorem (śmiech).
Później już poszło to samo.
fot. Jan Ratajski
Pamiętasz w ciągu tych 13 lat film, który okazał się dla Ciebie przełomem?
Tak, to był film dokumentalny pt. “Mury mówią”. Opowiadał historię obozu zagłady w Sieniawce, nieopodal Bogatyni. To był mój drugi film dokumentalny jaki zrobiłem. Odniósł on niezły sukces, był nawet przetłumaczony na niemiecki. Przyszło na ten film do kina bardzo wiele ludzi, zorganizowaliśmy dużo pokazów. Gdy zobaczyłem ile ludzi przyszło na premierę, to dało mi to potężnego kopa do działania. Wtedy uznałem, że moim celem będzie robieni filmów dokumentalnych.
Jak wygląda przygotowanie się do filmowej produkcji?
Zauważam potęgę przygotowania się do filmowania. Nie jestem oczywiście w 100% przewiedzieć jak wyglądać będzie np. dokument. Bardzo lubię płynąć z bohaterami, nigdy nie wiem w jaki sposób przedstawią swoją historię, więc trzeba reagować na bieżąco.
Natomiast w przypadku innych filmów, choćby promocyjnych – bardzo pomaga wstępny plan.
Staram się dotrzeć zawsze do literatury, robię sobie folder i tam wrzucam wszelkie informacje. Fajnie zacząć od książek i często od nich się wszystko zaczyna. Zazwyczaj spotykamy się z bohaterami moich filmów na początku bez kamery. Rozmawiam na temat tego, jakie są moje intencje. Potem organizujemy plan zdjęciowy.
Skąd pomysł na to, żeby Twój vlog był czarno biały?
Bardzo lubię czarno-białe filmy, a niestety nie mam okazji na co dzień robić ich wiele. Ten zabieg postanowiłem wprowadzić we vlogu, na który mam 100% wpływ. W jakiś sposób to też odróżnia moje vloga od innych i też wywołuje dyskusję, bo nie jesteś pierwszy, który o to pyta.
fot. Jan Ratajski
Przyznałeś się, że zdarza Ci się sięgnąć po telefon w celu nagrywania. Jak się zapatrujesz na filmowanie smartfonem?
To jest interesujący temat. Jest taki filmowiec, którego bardzo lubię – Parker Walbeck. Zrobił kiedyś na swoim kanale świetny film, mianowicie sfilmował tą samą sekwencję telefonem LG i kamerą RED. Efekt był bardzo porównywalny – oczywiście jeśli mówimy o odtwarzaniu tego filmu na YouTube. Bardzo lubię korzystać z takich możliwości. Poza tym smartfon zawsze jest przy nas.
Wiem, że kręcisz też teledyski… Co w przypadku, gdy muzyka Ci się nie podoba? To musi być udręka przy montażu!
To podstawy powód, dlaczego moja psychika jest zniszczona. Tych teledysków na moim koncie nie jest aż tak wiele i wiele z nich było dla lokalnych kapel. Zdarzył się nawet teledysk disco polo, chociaż autor twierdził, że to deep house. W przypadku tego klipu tak mi ten utwór wszedł w głowę, że budziłem się i od razu go śpiewałem. Tego nie można w głowie zachować tylko dla siebie, bo będzie eksplozja. Jeśli słuchasz tego utworu tyle razy w ciągu montażu, to już sam sobie przeróbki robisz, śpiewam niektóre piosenki sobie dla zabawy tłumaczę na niemiecki (śmiech).
Psychika montażysty musi być odporna.
Montaż to ogólnie udręka filmowców?
Jestem chyba wyjątkiem, bo zazwyczaj wolimy kręcić. Ja natomiast wolę montować. Na montażu można bardzo wiele zyskać, a na planie mam delikatną nutkę stresu.
W ostatecznym rozrachunku zawsze pozostają ci, którzy są najbardziej wytrwali a nie ci najbardziej zdolni czy najbogatsi
fot. Bernard Łętowski
Skąd Twoja współpraca z Happysad?
Bardzo dawno realizowałem projekt “Polska recytuje Mickiewicza” i tam zapraszałem różne osoby do czytania po linijce z inwokacji Pana Tadeusza. W tym projekcie uczestniczyli moi znajomi i rodzina, ale odważyłem się i skontaktowałem się z kilkoma osobami ze świata muzyki i Happysad się zgodzili wystąpić.
Od tamtej pory miałem kontakt do ich menadżera i przed dwoma laty nie udało mi się ukończyć filmu dokumentalnego o księdzu kulturyście (kuria nie wyraziła zgody) – zmarnowałem bardzo wiele miesięcy kręcenia i pomyślałem sobie, że albo zrezygnuję z kręcenie dokumentów albo zrobię coś, co przebije ten niedoszły dokument.
I wtedy napisałem do Happysadu, akurat wtedy ruszali w trasę koncertową. Dostałem odpowiedź: “Super, robimy”. I tak się zaczęło.
Stres był?
Oj tak. Pierwszy dzień zdjęciowy był w Warszawie. Nie wiedziałem nawet jak się przywitać z zespołem, zwłaszcza, że jestem fanem. Udawałem trochę twardziela, ale później już zakolegowaliśmy się na serio bo to bardzo otwarci ludzie.
Uczestniczyłem w ich 7 koncertach. Spędziłem też bardzo wiele czasu z nimi poza koncertami.
Czy na backstagu widziałeś coś, czego nie powinieneś filmować i miałem związane ręce?
Miałem wolną rękę, za co jest wdzięczny. Kilka momentów, które filmowałem byłem pewien, że później to wytną, jednak tak się nie stało.
Bardzo często słyszę, że audio jest dużo ważniejsze od obrazu… Jak to jest z tą muzyką do filmów, skąd ją brać?
Na początku jest to problem, zwłaszcza, gdy się na tym nie zarabia. Od jakiegoś czasu YouTube pozwala korzystać ze swojej biblioteki. Ja korzystam z subskrypcji Envato Elements, ale jest też sporo innych: Artlist, Epidemic Sound.
fot. Marek Mazur
A jak jest z samym dźwiękiem?
Dźwięk jest faktycznie dużo ważniejszy od obrazu, choć to obraz widzimy. Wielu z nas filmowców o ten dźwięk nie dba, a można tym sound designem zrobić bardzo wiele. Ja w filmie o Happysad bardzo mocno spieprzyłem zdjęć w niektórych momentach. Bardzo trudno rejestruje się dźwięk w klubach i piwnicach. To mi pokazało jakie mam braki, więc w tej chwili się szkole w tym kierunku.
Chciałbym Cię spytać o sprzęt. Czy można być minimalistą, bo nam fotografom jest chyba w tej kwestii łatwiej…
To prawda… Chociaż ja staram się być minimalistą sprzętowym. Sprzętu jest trochę więcej, z racji tego, że musimy dbać o dźwięk i o ruch. Wszystko jest to zazwyczaj ciężkie i drogie.
Można kręcić bezlusterkowcami, ale jestem ze starej szkoły i lubię używać kamery.
Co trzeba, żeby zacząć filmować?
Wystarczy mieć nawet wspomniany telefon. Najważniejsze jest to, żeby się trochę podpali tematem filmów i ten sprzęt warto kupić, ale później. Trochę chcemy sobie ułatwiać pracę więc to naturalne. Zamiast telefonu może być niedroga lustrzanka lub bezlusterkowiec, statyw i jazda. Można zamknąć się w niewielkiej kwocie.
Do montowania darmowy Da Vinci Resolve – świetny program na początek. Kiedyś było trudniej o to wszystko. Twórzcie i opowiadajcie ludziom, bo w tym nie chodzi o to, żeby się chwalić tylko o to, żeby dać znać, że żyjemy, że robimy coś fajnego, a być może kiedyś przerodzi się to w sposób na życie.
W którą stronę chcesz rozwinąć się filmowo?
Na pewno chcę iść w stronę dokumentu. Staram się nawet szukać komercyjnych zleceń związanych tylko z dokumentem. Zrezygnowałem z reportaży ślubnej na rzecz dokumentu i to mi się opłaca i jest to możliwe. To moja droga na wiele lat. Powinniśmy zawsze sobie szukać niszy, bo wtedy chyba jesteśmy bardziej zauważalni.
Masz jakieś marzenie filmowe?
Jasne. Chciałbym, żeby mój film był dostępny w serwisie Netflix.
Drugie marzenie to, żeby uczestniczyć i być wyróżnionym na festiwalu Sundance. I trzecie marzenie, to żeby współpracować z UNICEFEM, jeśli chodzi o produkcję filmów takich, które mają znaczenie i pokazują sytuację ludzi na świecie.
Wysoko mierzysz! Zostaw jeszcze jakąś poradę na koniec…
Wydaje mi się, że nie powinniśmy się zbyt szybko poddawać jeśli chodzi o nasze działania i nie przejmować się porażkami. W ostatecznym rozrachunku zawsze pozostają ci, którzy są najbardziej wytrwali a nie ci najbardziej zdolni czy najbogatsi.
Jeśli kochacie filmy czy fotografię to róbcie to cały czas, a efekty przyjdą.
Dzięki za rozmowę!
Dzięki serdeczne.
fot. Jan Ratajski