Rafał Bojar – fotograf i filmowiec…ślubny? Na to pytanie odpowiedź w odcinku! Pełen wrażliwości, melancholii ale też i mroku, ale jak sam Rafał twierdzi: jego twórczość to jego alter ego i wyraża on skrywane w sobie emocje, gdy prywatnie jest wesołym i szalonym facetem. Kiedyś steward, dziś twórca jednego z najbardziej rozpoznawalnych stylów w Polsce.
Rafał Bojar w sieci:
FACEBOOK | INSTAGRAM | WWW | ONESTORYHERO
Zostań Patronem Podcastu!
Dzięki Patronom:
Tom Nice
Jacek Sambafola
Rafał Bojar: Tak naprawdę, żeby znaleźć swój styl trzeba zrozumieć jakim się jest człowiekiem.
Cześć Rafał!
Dzień dobry Szymon.
Filmowiec czy fotograf?
Dobre pytanie… Ciężko mi na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Zawsze mnie fascynował film, choć zacząłem od fotografii.
Czy można Cię dziś nazwać jeszcze fotografem ślubnym?
Myślę, że tak. Prawie uruchamiam nową stronę rafalbojar.com – tworzyłem ją od dość dawna. Jest tam sporo ślubnym materiałów. Nigdy nie chciałem mieć jednak przypiętej metki fotografa ślubnego, mimo, że jest to moje główne źródło utrzymania.
W gruncie rzeczy fotografia i film to moje alter ego.
Pamiętasz, jak wygląda Twoje wyjście spoza nurtu fotografii ślubnej w Polsce?
Nigdy nie czułem się dobrze fotografując śluby kościelne… Moim priorytetem było to, by zbudować portfolio, które w ogóle nie kojarzy się ze ślubami kościelnymi. Odkryłem też, że dobrze się czuję na zewnątrz. Im bardziej surowo, bez nadęcia, tym lepiej. Lubię spontaniczne reakcje ludzi. Miałem okazję zobaczyć, jak to wygląda zagranicą i uświadomiłem sobie, że można inaczej.
W Polsce jest bardzo duży potencjał, by tworzyć nowe rzeczy. Ludzie dostosowują się błyskawicznie do nowych trendów, łapią pomysły. Nigdy nie ukrywałem, że wg mnie fotograf powinien pracować swoim własnym podejściem, umiejętnością przekonania ludzi do różnych pomysłów. To umiejętność rozmowy.
Byłem wcześniej stewardem i pod koniec, ostatnie 2 lata były ciężkie. Czułem, że marnowałem swoje życie, robiłem coś, co dla mnie nic nie znaczyło.
W momencie, w którym postanowiłem, że fotografia będzie następną rzeczą, którą się zajmę, stwierdziłem, że nie będzie ona czymś, co robię na siłę. Chciałem, żeby mi sprawiała radość i oddawała jakąś wartość. Uparcie dążyłem do tego, by te historie były ludzkie.
Twoje wyjście z tej “polskości ślubnej” rozsierdziło trochę branżę… Mówiono, że gwiazdorzysz itd. Jak z odpornością psychiczną na takie rzeczy?
Z jednej strony mnie to dotknęło, ale bardzo szybko stwierdziłem, że mnie nie jest do końca po drodze z branżą.
Jeśli przychodzi coś nowego, czego ludzie nie znają i nie rozumieją, to zawsze pojawią się pytania: po co, dlaczego? Wszystkie moje “bojarowe efekty” wychodziły z dziecięcej ciekawości i fascynacji.
Zawsze mi się podobały ujęcia bardziej dokumentalne, niż epickie
Kiedy moi znajomi namiętnie czyścili obiektywy, to ja je brudziłem. Gdy widziałem, że ludzie robią błogosławieństwo w domu, to robiłem wszystko, żeby ich z tego domu wygonić. Nikt w Polsce nie robił first looków, to zacząłem robić. Chciałem robić odwrotnie niż inni.
Nie pokuszę się absolutnie o to, żeby powiedzieć, że śluby zagraniczne są lepsze, ale trochę z nich zapożyczyłem. W Polsce też robiłem cudowne śluby.
To chyba wynika z nieświadomości…
Oczywiście! Ci ludzie przecież nie zajmują się fotografią, nie siedzą w tym świecie. Fotograf powinien być jeszcze lepszym wedding planerem.
W jaki zatem sposób uświadamiasz swoje pary?
Najczęściej to wygląda tak, że ziarno musi trafić na odpowiednią glebę.
Sięgnąłeś po film, bo można nim więcej opowiedzieć czy są jeszcze jakieś powody?
Zacząłem robić krótkie sentencje filmowe, żeby pokazać ludziom, że fajne zdjęcia nie muszą powstać przy idealnej pogodzie. Najlepsze zdjęcia robiłem, gdy pogoda totalnie się psuła. Ludzie wtedy nie czuli się fotografowani, byli zajęci tym, że zerwał się mocny wiatr. Później zafascynował mnie świat filmu. Patrzyłem czasem na swoje zdjęcia i mówiłem: kurde, fajne foty, ale pamiętam całą scenę, można byłoby pokazać więcej. Ciężko czasem coś uchwycić na zdjęciu i na odwrót. Chciałem to uzupełnić.
Zauważyłem, że do Twojej twórczości trzeba podejść z odpowiednim nastrojem… Nie bałeś się tego, że kilku klientów się od Ciebie odbije?
Całe swoje życie chyba idę po swojemu… Mam kota, który chodzi swoimi drogami, mogę śmiało się porównać do niego. Mógłbym robić sporo rzeczy komercyjnie, wiem o tym. No i co z tego? Po jakimś czasie masz na koncie sporo, ale czujesz się pusty w środku.
“No dobra, dobra ale ja muszę utrzymać rodzinę, spłacić kredyt itd.” – pewnie pojawi się trochę takich zdań. Masz na to jakąś poradę? Da się żyć z takiej fotografii?
Kurcze, da się żyć. Jestem jednak daleki od tego, żeby mówić komuś jak ma żyć. Każdy musi sobie znaleźć sobie sposób na siebie. Każdy ma inną sytuację w domu.
Staram się dawać ludziom coś, czego w życiu prywatnym nie mogą, nie chcą albo nawet nie wiedzą, że można coś takiego mieć.
Czy Ty musisz wejść w taki klimat, w którym tworzysz?
Porównałbym to do knajp… Masz ich różne rodzaje. Niektórzy lubią kosztować, ale nie przejadać się. Tak samo mam z moim stylem, decyduję się na krótkie treści, gotuję je na wolnym ogniu. Większość z moich historii powstawały w ciągu dwóch, trzech dni. To trochę wolniejszy proces, nie trzeba się spieszyć, ludzie lepiej wchodzą w klimat.
W gruncie rzeczy fotografia i film to moje alter ego. Nie jestem melancholikiem, w życiu prywatnym jestem bardzo wesołym i robiącym durne rzeczy kolesiem. Mam 36 lat, a czuję się jak dwudziestolatek. To dla mnie fajna odskocznia.
Powiedz coś o filmie “Humans are real monsters”. Narratorem jest dziecko i jest absolutnie świetne w swojej roli. Opowiedz coś o genezie i tej współpracy…
To była moja pierwsza świadomie zrobiona historia. Wszystko wydarzyło się w idealnym czasie. Przechodziłem wtedy przez etap przemiany, branża mnie trochę hejtowała i kwestionowała to, co robię. Wiele takich znajomości się pokończyło i wtedy uświadomiłem sobie, że ludzie mają maski i są fałszywi. Często zachowują się jak potwory, a z drugiej strony wszyscy trochę się nimi rodzimy. Nie zawsze potrafimy zachować się fair wobec innych, puszczają nam nerwy.
W gruncie rzeczy to od nas zależy, jakimi potworami jesteśmy – bo są też fajne potwory. To historia chłopca, który boi się dorosnąć i że sam stanie się takim potworem. Ten pomysł powstawał przez parę miesięcy.
Narracja była stworzona przeze mnie, następnie osoba, która zajmuje się tym profesjonalnie, przerobiła ją na bardziej filmowy sposób. Twyla siedziała z Oscarem i nagrywali. Oscar to taki mały owsik, który nie usiedzi długo w jednym miejscu. Potrafił powiedzieć tylko jedno zdanie, także film trwa 5 minut, a oni nagrywali to ponad 2 godziny (śmiech).
W tym filmie pojawia się motyw jaskini, potworów – wszystkie te obrazy pokazujesz. Czy Ty kręcisz specjalnie pod tekst, czy tekst dopasowujesz do tego, co masz czy może korzystasz z banku ujęć?
W tamtym momencie kręciłem dużo ujęć, gdziekolwiek się nie pojawiałem. Więc z moich podróży miałem sporo materiałów. Czasem korzystam też ze stocków.
Jak wprowadzasz swoje pary w klimat? Bardzo często towarzyszysz im w intymnych momentach, jak więc tego klimatu nie zburzyć?
Trzeba być uważnym, słuchać… Nie wiem nawet jak Ci to wytłumaczyć. Staram się dawać ludziom coś, czego w życiu prywatnym nie mogą, nie chcą albo nawet nie wiedzą, że można coś takiego mieć.
To ciekawe, jak mało w swoich związkach rozmawiamy ze sobą… Jak rzadko mówimy “kocham Cię” albo choćby jakiś komplement do siebie. Lubię więc swoim parom proponować napisanie do siebie krótkiego liściku. Mówią za co się kochają, doceniają, dziękują. To jest bardzo potrzebne kobietom, żeby usłyszeć to od swoich facetów. Nam jest trudniej mówić o emocjach, zwłaszcza nam w Polsce.
Czy zdarza się, że Twoje pary nie do końca rozumieją to, co chciałeś opowiedzieć?
Być może, aczkolwiek nigdy taka informacja do mnie nie dotarła. Inaczej wykonuję materiały, za które mi ktoś w 100% płaci, a inaczej projekty prywatne, które robię za darmo.
Czy dzisiaj ciągle szukasz czegoś nowego?
Nie potrzebuję niczego udowadniać nikomu, robię to dla siebie. Jeśli nadejdzie moment, w którym stwierdzę, że przestało mi to sprawiać przyjemność to przestanę to robić. Nie uważam, że będę robił to do końca życia. Jestem hedonistą.
Wielu z nas fotografów szuka swojego stylu i wielu z nas nigdy go nie odnajdzie. Jak Tobie się to udało?
Wiesz czemu inni go nie odnajdują? Bo nie chcą odnaleźć siebie w tym wszystkim. Tak naprawdę, żeby znaleźć swój styl trzeba zrozumieć jakim się jest człowiekiem. Trzeba bardzo uczciwie i konsekwentnie postępować z tym, kim jesteśmy. Trzeba pracować swoim charakterem, podejściem. Jeśli jesteś introwertykiem, to nie staraj się na siłę robić zwariowanych historii. Wykorzystaj ten dar, pokaż jak Ty to widzisz.
Ja w dzieciństwie kochałem bawić się klockami lego, puzzlami – w tym momencie wykorzystuję ten talent z dzieciństwa do układania historii.
Często tak jest, że na początku kupujesz sobie cały zestaw obiektywów, a żadnego nie umiesz dobrze używać
Z czego wg Ciebie wynika to, że niektórzy nie chcą odnaleźć swojego stylu?
Może boją się oceny innych, swojej wyjątkowości. Jest dużo rzeczy, które mogą ludzi przerażać. Nie jestem innymi i mogę tylko podejrzewać o co chodzi.
Jesteś podobno minimalistą sprzętowym…
Zawsze mi się podobały ujęcia bardziej dokumentalne, niż epickie. Nie jestem osobą techniczną, najchętniej dałbym komuś to kręcić, a ja bym tłumaczył. Próbowałem pracować z gimbalem, ale kiepsko mi to idzie, Za dużo czasu zajmuje wyważanie go, przez ten czas widzę tyle fajnych rzeczy do nakręcenia…
Często tak jest, że na początku kupujesz sobie cały zestaw obiektywów, a żadnego nie umiesz dobrze używać. Śmieję się, że powinien być zakaz sprzedawania obiektywów ludziom którzy zaczynają.
Masz jakieś marzenie fotograficzne?
Chciałbym stworzyć historie w miejscach, w których byłem prywatnie. Jednym z nich jest Sudha – mała wyspa w Indonezji. Niesamowite miejsce, wygląda jak afrykański step.
To na koniec jakaś porada…
Jeśli ktoś ma ochotę i odwagę, to polecam spróbować sobie nakręcić krótkie sekwencje. Jeśli znacie ludzi, do których możecie napisać, to zróbcie to. Nie bójcie się spędzić z tymi ludźmi trochę więcej czasu. Kombinujcie, zobaczcie czy film się Wam spodoba, zróbcie dobry research.
Rafał Bojar był moim gościem, dziękuję!
Dzięki serdeczne.
Zdjęcie użyte za zgodą autora.