Piotr Skrzypiec – fotograf pejzażu, mieszkający w Słowenii. Kocha wschody słońca i mgły. Jak sam mówi, tam gdzie mieszka, ma wszystko, czego mu potrzeba. Nie ma marzeń podróżniczych, udowadnia, że piękny krajobraz można stworzyć kilka kroków od swojego domu.
Zostań Patronem Podcastu!
Dzięki Patronom:
Mariusz Morawski
Łukasz Lewandowski
Wykładnik doskonałego fotografa krajobrazowego jest taki, że jest on w stanie nie tylko odtwarzać, ale jest również w stanie odkrywać.
– Krajobraz jest mi ostatnio trochę bliski – gdzieś mnie ciągnie, więc może mój dzisiejszy gość Piotr Skrzypiec poprowadzi mnie trochę w tym kierunku, żebym był lepszym pejzażystą, bo jestem fatalnym! Cześć Piotrze!
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
– Na co dzień mieszkasz w Słowenii. Czy padło na Słowenię ze względu na potencjał krajobrazowy, czy coś innego Cię tam przyciągnęło?
Do Słowenii trafiłem przypadkiem i tak się złożyło, że to nagromadzenie pięknych miejsc i krajobrazów, różnorodność tego małego kraju, doprowadziła mnie do tego, że fotografuję już dobrych 10 lat. Wcześniej też fotografowałem, ale świadomie zacząłem to robić po kilku latach mieszkania tutaj.
– Jak u Ciebie zaczęło się fotografowanie? To była od razu fascynacja krajobrazem, czy na początku fotografowałeś absolutnie wszystko?
Od początku zajmowałem się przyrodą i krajobrazem. Wynika to z tego, że od ponad 25 lat bardzo dużo chodziłem i chodzę po górach. Więc do fotografii zawitałem z kręgów górskich, bo jeżeli chodzisz i widzisz piękne miejsca, to chcesz je w jakiś sposób uwiecznić. Ja na początku zainwestowałem w Pentaxa K1000 i miałem tylko jeden obiektyw – 50-tkę. Do dziś mam slajdy z tego aparatu. Miałem tendencję do umieszczania linii horyzontu i ważnych obiektów dokładnie w środku. Ten aparat towarzyszył mi ponad 10 lat. Przyjechałem do Słowenii zająć się tym na serio troszkę z powodu znajomych, którzy są bardzo dobrymi fotografami i zainteresowali mnie tematem.
– Dużo chodzisz po górach. Jakbyś porównał słoweńskie góry do naszych polskich Tatr?
Pierwsza różnica to budulec. Nasze Tatry to góry z trzonem granitowym, a to przekłada się przede wszystkim na dynamikę tego krajobrazu. W odróżnieniu do gór słoweńskich, są to góry pełne wody. One zbudowane są z wapieni, dlatego są to góry suche jak pieprz. Tutaj nie znajdziesz sensownych jezior. Skała jest biała. Kolejna różnica to różnice wysokości.
– Pasjonujesz się tym. Czy ta wiedza przydaje Ci się w fotografowaniu?
Wcześniej chodziłem po górach. Byłem przewodnikiem polskim, rumuńskim, słoweńskim. Pisałem artykuły, książki, przewodniki. Zdjęcia robione tym starym Pentaxem się bardzo przydawały. Używałem ich do artykułów i innych publikacji, które pisałem. Jeśli da się zarobić na tym, co się lubi, to to jest fajna rzecz.
– Kiedy ostatnio byłeś na zdjęciach pejzażowych? Czy przez pandemię możecie się jeszcze normalnie poruszać?
Byłem dziś rano. W Słowenii jest tak, że tak jak na wiosennym, tak i jesiennym lockdownie byliśmy ograniczeni do swoich gmin. Czyli możemy się swobodnie poruszać po gminie (oczywiście z obostrzeniami typu noszenie maseczek) byleby nie opuszczać swojej gminy. Ja mieszkam u podnóży Alp Kamińsko-Sawińskich i dzięki lockdownie odkryłem, że mam kilka fenomenalnych miejscówek 15-20 minut od domu. Wiadomo, teraz jest czas, aby poczekać na ciekawą mgłę, światło, chmury i wykorzystuję te miejsca.
Obiektywy to narzędzia, które dobierasz do tematu
– Czy pandemia pokrzyżowała Ci wiele planów w tym roku?
Tak, pandemia skomplikowała mi życie. Przede wszystkim z tego powodu, że ja utrzymuję się z prowadzenia warsztatów fotograficznych. Z najciekawszych wyjazdów odpadła mi Namibia. Oprócz tego reszta Europy, którą eksploruję. Tutaj kulturowo jesteśmy wszyscy zbliżeni. Ze Słowenii wydaje się być wszędzie blisko.
– Czyli Twój “przypadek” pojawienia się w Słowenii sprzyja fotografiom pejzażu…
Pomyśl sobie tak: na powierzchni jednego polskiego województwa, bo Słowenia jest 16 razy mniejsza od Polski, masz takie pełnowymiarowe, skaliste, brutalne Alpy. Z drugiej strony masz wybrzeże Adriatyku. Masz tajemnicze, zalesione płaskowyże Półwyspu Bałkańskiego, gdzie występują zjawiska krasowe, wodospady, wąwozy i niedźwiedzi jest więcej niż ludzi. Na tym niewielkim obszarze masz różne krainy krajobrazowe, które są bardzo różnorodne.
– Warto mieć plan na konkretne miejsca wybierając się do Słowenii?
To jest problem teorii miejscówki fotograficznej. Miejscówka fotograficzna to jest takie miejsce, do którego docierasz, rozstawiasz stojak i kadry robią się same. W Słowenii jest około 100 miejsc, które są takimi must have.
Światło, mgła, układ chmur robią robotę.
– Jak patrzysz na kwestię miejsca? Zawsze fascynuje mnie to, jak się je znajduje.
Miejsca pomagają Ci robić fajne zdjęcia. To z jednej strony jest dziedzictwo przeszłości, czyli tych fotografów, którzy odkryli te miejsca. Równocześnie to jest temat, który się bardzo rozwija, bo każdego roku przybywają fajne miejsca, które ktoś zauważy i rozpropaguje. Słowenia to jest taki kraj, że wystarczy mieć szeroko otwarte oczy i głowę i te miejsca znajduje się regularnie. Według mnie wykładnik doskonałego fotografa krajobrazowego jest taki, że jest on w stanie nie tylko odtwarzać, ale jest również w stanie odkrywać. Im więcej się tym zajmujesz, tym łatwiej jest to wypatrzyć i dobrać warunek do odpowiedniego miejsca. Światło, mgła, układ chmur robią robotę.
– Ok, wschód czy zachód?
Wschód, bo mgła. Są pewne parametry, które są w stanie przewidzieć mgłę. Ona jest czymś co wprowadza nie tylko mistycyzm, ale coś co potrafi zmienić widok, który masz. Warto ją łapać.
– Czy pory roku tak ładnie się zaznaczają jak u nas w Polsce?
Tak. Szata roślinna też jest bardzo podobna. Jesteśmy jednak trochę bardziej na południu, więc śnieg, który zalega na nizinach słoweńskich, zdarza się kilka dni w roku. Ja uznaję zimę za drugą najciekawszą porę roku w tym kraju.
– Jesteś w stanie przewidzieć jak będzie wyglądać miejsce w mgle, nawet jeśli zobaczyłeś je o 16-stej i tej mgły w tym czasie tam nie było?
Nie jesteś w stanie, bo to są czynniki bardzo zmienne. Możesz wyobrazić sobie kąt padania słońca, ale mgła jest nie do odgadnięcia. Jeżeli ta mgła jest, trzeba być w odpowiednim miejscu i z niej korzystać.
Fotografuję ponad 10 lat i jeszcze mi się nie udało znudzić tym wszystkim.
– Jak często wracasz do danego miejsca, bo widzisz jej potencjał, ale pogoda z Tobą nie współpracuje.
Są miejsca, które po prostu lubię i często do nich wracam. Są takie miejsca, które wymagają czegoś ekstra, bo gdy przyjdziesz w normalnych warunkach to okaże się, że np. las wygląda fatalnie. Wtedy wyobrażasz sobie, że musi on być przysypany świeżym śniegiem, więc wtedy czekasz na zimę i tam wracasz. Mam jedno miejsce, które chcę sfotografować w ładnej pogodzie po opadach, bo tam się robi fajna kałuża. Przykładasz aparat i masz ładne odbicie.
– Zauważyłem, że lubisz fotografować kościółki.
Jest to najbardziej typowy element słoweńskiego krajobrazu, a jednocześnie jest go bardzo prosto wykorzystać. Wystarczy znaleźć dobrą linię pomiędzy miejscem w którym stoisz a kościołem i górami z tyłu. Prawie zawsze wygląda to ciekawie.
– Jest jakaś recepta na to, żeby nie znużyć się podobnymi widokami i znajdywać tematy do pejzażu?
Fotografuję ponad 10 lat i jeszcze mi się nie udało znudzić tym wszystkim. Ale jest na pewno recepta na to, by było ciekawiej i różnorodnie. W pewnym momencie coś robi się nudne. Jeżeli masz jeden kościółek 50km na zachód i widać jedne góry, drugi masz nad morzem, trzeci między winnicami – to robi się to ciekawsze.
– Zdjęcia krajobrazowe często kończą się porażką ze względu na pogodę. Jak się nie zniechęcić, skoro nie masz na to wpływu i możesz wrócić do domu bez żadnych kadrów?
Jeżeli nie ma warunków na kościółki na wzgórzach panoramy, bo jest szaro i buro, to wtedy można wejść do lasu, albo fotografować wodę, bo te warunki są dobre dla tych aktywności. Jeżeli człowiek chce pstrykać, to jakiś temat sobie znajdzie.
– Masz jakieś sposoby na to, aby się nie nudzić czekając na odpowiednie warunki?
Najprostszy patent to przyjechać np. godzinę przed wschodem lub zachodem słońca. Masz wtedy wystarczająco dużo czasu, żeby rozstawić sprzęt i opracować kadr. Staram się w ten sposób minimalizować to czekanie. Środek dnia jest dobrym momentem na fotografowanie wody, zwierzaków czy makro. Trzeba uważać, aby być w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu plus 15 minut.
Liczy się kąt padania światła i to czy będzie ono widoczne.
– Jak podchodzisz do obrabiania swoich zdjęć pejzażowych.
Do niedawna wszystkie moje zdjęcia to były zdjęcia z jednego kadru. Więc nawet jeśli na tych zdjęciach jest duża rozpiętość tonalna to jest to spowodowane używaniem filtrów połówkowych. Ostatnio zacząłem eksperymentować z delikatnym HDR, bo filtr połówkowy nie jest w stanie wszystkiego załatwić. Zdjęcia obrabiam dosyć forsownie, ale raczej unikam “klejenia” zdjęć, które powstają w różnym czasie. Moja ingerencja w treść zdjęcia w 90% kończy się na kadrowaniu na miejscu.
– Jakie jest Twoje podejście do sprzętu?
Nie jestem hipsterem, a większość obiektywów, które mam są używane. Wydaje mi się, że tak samo fotografuję teleobiektywami jak i szerokim kątem. Tak naprawdę to kadr determinuje to, co podepniesz. Jak jesteś gdzieś w górach i robisz panoramę na której zależy Ci, żeby była wieloplanowość to dobrym patentem jest to, aby znaleźć coś na pierwszym planie. Tutaj szeroki kąt jest dobrym wyborem. Natomiast np. na Morawach albo w Toskanii gdzie wycinasz detale z pozornie nudnego krajobrazu, to wtedy teleobiektyw jest bardzo przydatny. Obiektywy to są narzędzia, które dobierasz do tematu.
– Zdarza Ci się fotografować zwierzęta. Czy to Twoja odskocznia?
Zwierzaki zazwyczaj fotografuję siedząc gdzieś w krzakach w ukryciu i poświęcając na to wiele czasu w pełnym skupieniu
– Czy przydarzyła Ci się jakaś niebezpieczna historia związana ze zwierzętami?
Była jedna taka historia mrożąca krew w żyłach. W zeszłym roku pojechaliśmy z kolegami do Toskanii. Po pstrykaniu nocnego nieba pojechaliśmy sobie jeszcze w inne miejsce. Siedzieliśmy w aucie, kolega wyszedł na zewnątrz. W pewnym momencie słyszymy huk. Kolega wskakuje z powrotem do auta i mówi, że jakiś dziadek strzela do nas z chałupy obok. Odpaliłem auto i uciekaliśmy. Rozmawiałem potem z jednym fotografem, który tam mieszka i mówił, że pierwszy raz słyszał o takiej sytuacji. Wyglądało na to, że ten mężczyzna może wziął nas za jakichś bandytów i chciał nas zastraszyć.
Niezależnie od tego jakie zdjęcia robisz, o kadrowaniu trzeba myśleć.
– Czy według Ciebie pejzaż wiąże się z podróżowaniem?
Gdziekolwiek mieszkasz, tam zawsze można znaleźć coś ciekawego. Jeżeli ktoś narzeka, że nie może jechać do Toskanii, to może jechać na Ponidzie, Podtatrze, w Bieszczady czy nad Bałtyk i robić równie świetne rzeczy. Wystarczy otworzyć oczy i głowę, znaleźć miejsce dzikie z natury. Te kadry są do znalezienia bardzo blisko.
– W jaki sposób uczyłeś się postrzegania światła, żeby zobaczyć jak ono pięknie może wykreować dany krajobraz?
Liczy się kąt padania światła i to czy będzie ono widoczne. Zazwyczaj korzystamy z tego, że mamy światło w kontrze lub gdzieś z boku, albo odwracamy się o 180 stopni i najpierw pojawia się tzw. alpenglow (różowa albo czerwonawa poświata, widywana o wschodzie lub zachodzie słońca na szczytach gór przyp. red.). Potem pojawia się pas Wenus, czyli bardzo intensywny pas różu a pod nim pas niebieski. Kończy się to złotą godziną.
Jestem z wykształcenia geografem i kiedyś robiłem kurs, który uświadomił mi, że aby dowiedzieć się co wydarzy się na niebie to tak naprawdę bardzo żmudny proces wnoszenia danych i obróbki statystycznej. Jednak do dziś pomaga mi to w przewidywaniu tego, czy oprócz światła będę miał jeszcze coś ekstra.
Zawsze warto pracować z kadrowaniem. Niezależnie od tego jakie zdjęcia robisz, o kadrowaniu trzeba myśleć. Uważam, że warto przeczytać książkę “O kompozycji w fotografii” Witolda Daderko.
– Jest jakieś miejsce, które bardzo chcesz sfotografować?
Ja zamknąłem się tutaj w tym zakątku środkowo- i południowoeuropejskim, dlatego, że na północy są teraz wszyscy. W Ameryce kręcą mnie tylko amerykańskie Morawy albo Toskania. Ale nie ma takiego miejsca w które z całego serca chciałbym pojechać. Tutaj mam wszystko.
– Twoja porada dla fotografów?
Trzeba fotografować to, co się lubi, rezultaty przyjdą z czasem jeżeli wkłada się w to serce. Wtedy jest się skazanym na sukces.
– A co dla ciebie jest tym rezultatem?
Takie zdjęcie, które gdy wracam do domu, to wiem, że zrobiłem coś, co ciężko będzie pobić czymś lepszym. Zdjęcie z którego ja jestem zadowolony to zdjęcie, które ma to coś. Zdjęcia, które wiesz, że kiedy wrzucisz je na komputer to obróbka to będzie chwila.
– Dzięki Piotrze!
Dziękuję bardzo.
Wszystkie zdjęcia użyte za zgodą autora.
Jeśli kochasz pejzaż, zobacz też ten odcinek: Tomasz Rojek