Michał Warda – 50% WhiteSmoke Studio. Reportażysta, portrecista, streetowiec. Być może Ci, którzy znają WSS myślą, że ich główną działką jest fotografia ślubna, jednak nic bardziej mylnego. W fotografii „siedzi” od ponad 20 lat. Wychowany na portrecie i streecie. Pomimo sporego stażu wciąż zachowuje świeżość i bawi się fotografią.
Michał Warda: Eksperymentowanie jest jednym z elementów procesu, a proces w fotografii jest niezmiernie ważny
-Cześć Michał!
Cześć!
– Czy chce Ci się jeszcze rozmawiać o fotografii ślubnej?
Zawsze mówię, że to nie jest oddzielny temat. Fotografia ślubna to po prostu fotografia. Trzeba na nią patrzeć przez pryzmat klientów, a oni przychodzą i mówią „robicie fajną fotografię, taką nieślubną”. I to kupują.
– Nie chciałbym Cię dziś szufladkować. Porozmawiajmy po prostu o fotografii: Jakie były początki? Kiedy to było?
Ogólnie pierwsze zdjęcie zrobiłem jak miałem 12 lat, a pierwsze zarobkowe zdjęcie powstało, gdy lat miałem 18. To były portrety znajomych, którzy tych zdjęć wtedy potrzebowali. Następnie przeszedłem do robienia zdjęć dla agencji prasowych, gdzie ten talent portretowy się przebijał. Spędzałem całe dnie w studio. Tam fotografowałem różne gwiazdy jak i normalnych ludzi.
W fotografii ślubnej zaczynaliśmy od fotografii streetowej.
– Ciężko było pracować z gwiazdami? Trudno wartościować człowieka przed obiektywem. Jestem daleki od tego.
– A jak to się stało, że od 2005 roku tworzycie z Dorotą duet w White Smoke Studio? Czy wcześniej pracowałeś w pojedynkę?
Tak, zdarzyło mi się zrobić kilka samodzielnych reportaży. Robiłem je analogowymi Leicami M, wspomagałem się średnim formatem, wszystko powstało na negatywach, a cały materiał potrafiłem zrobić na 5-6 rolkach. Gdy pewnego razu nasi znajomi, którzy byli po ASP czyli z takim artystycznym zawzięciem, poprosili nas o zrobienie reportażu z ich ślubu, to pomyśleliśmy sobie, że to się nie uda. My jesteśmy reporterami. Ale oni nam wysłali przykładowe materiały fotografów z UK i zobaczyliśmy, że można zrobić to inaczej niż kojarzyło nam się to ze ślubnymi zdjęciami w Polsce. Więc poszukaliśmy dobrych inspiracji wśród najlepszych i podjęliśmy się tego.
– Działacie już 15 lat. Jakie zmiany w fotografii ślubnej zauważyłeś przez ten kawał czasu?
Zmieniły się śluby, budżety, podejście do nich, oczekiwania klientów i ich inspiracje. Niektórzy przychodzą do nas z inspiracjami z Pinteresta czy z magazynów modowych. Kiedyś klienci przychodzili i pytali „co możemy mieć”, teraz to oni mówią co chcą mieć.
My w fotografii ślubnej zaczynaliśmy od fotografii streetowej. Wtedy bawiliśmy się formą i anegdotą. Wydaje mi się, że na postęp fotografii najbardziej wpłynął rozwój kultury obrazkowej.
– A gdybyś tak miał wrócić te 15 lat to jak porównasz sprzętowo to na czym pracowałeś wtedy, a to na czym pracujesz teraz?
Ja pracowałem wtedy typowo aparatem reporterskim, który miał crop x1,3. Dorota pracowała na pełnej klatce Nikona i to są aparaty, które do dzisiaj są doskonałe. Oczywiście technologia się rozwija, ale to czym my wtedy fotografowaliśmy, teraz też daje radę. Powiem taką anegdotę: ja od 2010 roku pracuję na ślubach cyfrowymi Leicami. Tam dobre ISO jest do 320, maksymalnie do 640. Co prawda my jesteśmy przyzwyczajeni do pracy na negatywach z czułością 400, nawet do dziś pracujemy na tak niskiej czułości matrycy. Dla nas ISO 1600 to jest maks.
– Jak to się robi biorąc pod uwagę na przykład ciemne kościoły? Chyba, że rzadko tam fotografujecie. Odpowiedzią są jasne obiektywy. Nie boimy się pracować na 1/30. Kościół to statyczne sceny. Nie martwimy się o delikatne poruszenie. To nadaje organicznej jakości. Ostrość to koncept bardzo nowoczesny. Bawimy się formatami, aparatami, obiektywami i mamy z tego wielką frajdę. Być może jest to przyczyna naszej różnorodności. Są na to różne spojrzenia. Moim zdaniem trzeba się tym bawić. Eksperymentowanie jest jednym z elementów procesu, a proces w fotografii jest niezmiernie ważny. Jak i proces myślowy jak i to, jak przetwarzamy obraz.
– Czyli śledzisz nowinki techniczne? Bardzo często recenzujecie sprzęty, pokazujecie nowości. Z czego to wynika?
Różnimy się podejściem z Dorotą. Ona nie lubi zmieniać sprzętu, potrzebuje trochę czasu aby przyzwyczaić się do czegoś nowego. Ja częściej interesuję się nowościami.
– Skoro są kwestie w których się różnicie, to czy w waszym duecie łatwo się pracuje?
W duecie nigdy łatwo się nie pracuje. Nie zmienia to faktu, że to jest fantastyczna przygoda i doświadczenie.
– Uzupełniacie się, czy ktoś z was jest przodującym fotografem?
Kiedyś mówiliśmy, że nasze zdjęcia się przenikają, ale im dłużej razem pracujemy tym częściej widzimy, że mamy inne podejście. Ja jestem w stanie zainicjować pewne rzeczy, a Dorota jest wytrwałym obserwatorem rzeczywistości. Ona dostrzega coś, zanim się jeszcze wydarzy, a ja jestem w stanie wynaleźć te rzeczy, które się jeszcze nie wydarzyły.
Dorota jest reporterem, ja dryfuję pomiędzy kreacją, dokumentem, streetem. Przez te wszystkie lata uczyliśmy się pracować razem.
Jeśli ekscytuje Cię sam proces i postrzegasz to jako drogę, to ta droga będzie fajna
– Czy po takim czasie da się to jeszcze lubić? Jeśli ekscytuje Cię sam proces i postrzegasz to jako drogę, to ta droga będzie fajna. Dlatego podchodzę do każdego nowego reportażu z otwartą głową. Bez nastawienia „ciekawe co dzisiaj się wydarzy” mogłaby się wkraść nieuleczalna rutyna. Fotografowanie zaczyna się od obserwowania, obserwowanie zaczyna się od ciekawości, a ciekawość od pewnych cech charakteru, które powodują, że myślimy „fajnie byłoby być fotografem”.
– Często jest tak, że gdy ktoś fotografuje śluby to rzadko sięga po aparat z innego powodu. Wy znajdujecie czas na inną fotografię. Jak to robicie?
Nie mamy tego czasu zbyt wiele, ale też głównym naszym zajęciem nie są śluby. W tym roku, może w związku z obecnym czasem pandemii, zrobiłem więcej filmów niż zdjęć. To daje mi przestrzeń, abym mógł bawić się fotografią w sferze personalnej. Gdy myślimy o fotografii tylko zarobkowo, to może to doprowadzić do wypalenia się i utraty zainteresowania tym medium.
– Trudno jest stale utrzymywać tę ciekawość. Spotkał Cię jakiś kryzys?
Zdarza się. Każdy ma inny system. Dla niektórych przerwa od fotografii to będzie tydzień, dla innych miesiąc czy pół roku. Nie ma tak, że w ciągu tygodnia nie zrobię jednego zdjęcia. Cały czas staram się żyć fotografią poprzez oglądanie książek, słuchanie podcastów, oglądanie filmów, rozmowę z ludźmi. Nie ma jednej słusznej drogi. Prawda jest taka, że najwięcej dobrych pomysłów jest wtedy, kiedy jesteśmy wypoczęci i nasza głowa jest otwarta.
– Czy uważasz, że każdy fotograf odnajdzie swój styl w fotografii? Wiesz jak można go odnaleźć? Czy każdy odnajdzie styl – nie. Czy każdy ma styl? Dwa razy nie. Czy warto szukać? To na pewno.
Byliśmy na jednej z polskich konferencji branżowych, gdzie prowadziliśmy wykład wśród innych zaproszonych z zagranicy i my mówiliśmy właśnie m.in. o szukaniu swojego stylu, o tym by być unikalnym. Na początku pokazaliśmy slideshow zrobiony z około 150-ciu fotografii, które znaleźliśmy na czołówkach stron osób zaproszonych jako goście. Może 90% z nich okazały się bardzo podobne. W ten sposób pewnej części słuchaczy uświadomiliśmy, że coś muszą zmienić w swoim podejściu. Ja szukania stylu zacząłbym od określenia tego, co nas kręci. Jakie środki wyrazu cię interesują, co robisz naturalnie, a nie myślenia tylko w sposób „co się sprzeda”.
-Od czego zależy czy ktoś w ogóle odnajdzie swój styl? Czy odnajdą go ci najbardziej zdeterminowani?
To są na pewno osoby, które u podstaw swego działania mają potrzebę wyzwolenia swojej kreatywności. Cały czas myślą, że trzeba być coraz lepszym, poprawić coś.
My na przykład robimy autoanalizę każdej sesji.
– Czy nie zniechęciłaby cię konkurencja lub szeroki wybór sprzętu gdybyś miał zaczynać właśnie teraz?
Kiedy postanowiliśmy iść fotografię ślubną wybraliśmy się na targi ślubne. Bez researchu. Wzięliśmy kilka różnych swoich zdjęć, wydrukowaliśmy tylko jedno. Okazało się, że byliśmy w ten sposób tak inni, że ludzie zatrzymywali się przy nas a my tym sposobem zabookowaliśmy cały sezon. Nie wiedzieliśmy wtedy jak wygląda rynek fotografii ślubnej, a okazało się, że był równie nasycony jak teraz. Jeśli zrobisz coś inaczej, jest duża szansa, że dzięki temu zostaniesz zauważony.
WhiteSmoke Studio
– Na sam koniec, jakaś porada dla fotografów od Ciebie. Żyć, doświadczać, być ciekawym, nie bać się. To jest najważniejsze.
– A marzenie fotograficzne?
Chciałbym, żeby cały czas mi się chciało. Jak mi się chcę, to cała reszta jest do zrobienia.
-W takim razie tego ci życzę. Dziękuję za rozmowę Michał.
Dziękuję.