Ewa Cieślikiewicz – kobieta, którą częściej spotkamy na ściankach wspinaczkowych i górach, niż na płaskich terenach. Fotografuje od 4 lat, a wspina się od 5, gdy po złamaniu kręgosłupa uznała wspinaczkę, jako dobry dodatek do rehabilitacji. W kwietniu 2019 roku zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane. Ewa nie poddaje się i jak sama mówi: będzie testować swój organizm i nie ma zamiaru bezczynnie leżeć i poddać się chorobie. Ewa wciąż fotografuje, a jej główną miłością jest fotografia wspinaczkowa.
O ekstremalnych przygodach | O stwardnieniu rozsianym i o tym, jak skopać mu tyłek | Czy kobiety potrzebują wygód na górskich biwakach?
Instagram: @ewa_cieslikiewicz
Wpadnij na grupę na Facebooku: Fotograficznie Rzecz Biorąc
Pamiętaj, że podcastu możesz też słuchać na swoim smartfonie. Wrzuć w Google Play hasło podcast i wybierz najwygodniejszą aplikację dla Ciebie.
Możesz słuchać też na Youtube |iTunes | Spotify |
Odwiedź mnie na Instagramie: @szymon_mowi_pstryk
Jeżeli ktoś oglądał oscarowe „Free solo” to ten odcinek jest dla niego. Nie rozmawiam wprawdzie z Alexem Honnoldem, ale z Ewą Cieślikiewicz, której oczkiem w głowie jest fotografia wspinaczkowa i pejzaż. Dzień dobry Ewo!
Dobry wieczór, witam! Ale mi zrobiłeś wstęp, zamurowało mnie!
Co kręci Cię bardziej – fotografia wspinaczkowa czy pejzaż?
Myślę, że na pierwszym miejscu wspinaczka – korzystanie z chwili. Natomiast zawsze fajnie dookoła pokazać, gdzie jesteśmy. Wtedy ten pejzaż fajnie uzupełnia temat wspinaczkowy.
To dużo zależy od zawodników. Z reguły to nie są zdjęcia pozowane. Jeżeli widzę, że w pierwszej kolejności ktoś się wspina i powiedzmy, że jest to w górach – to na tym najbardziej się koncentruję na początku.
A co było najpierw – wspinaczka czy fotografia?
Najpierw wspinaczka. To ciekawe, bo fotografia pojawiła się przy okazji wspinaczki, kiedy skręciłam nogę w skałkach i się nudziłam. Mój chłopak miał stary aparat w plecaku więc zaczęłam robić zdjęcia i, o dziwo, coś fajnego poczułam!
Jak się poznawałaś z fotografią. Zabrałaś ją od razu na skałki czy próbowałaś się też w innych dziedzinach?
Od razu… Zwłaszcza, że miesiąc po tej kontuzji zaplanowaliśmy trzymiesięczny trip wspinaczkowy po Bałkanach i wtedy wiedziałam, że będę chciała to dokumentować.
Jak poszło Ci na samym początku? Pamiętasz jakieś pierwsze zdjęcie, które Ci się spodobało?
Tak, jak zobaczyłam, że prócz samej akcji znaczenie ma też światło. Akurat pierwsze zdjęcie nie było bardzo dynamiczne, jeśli chodzi o akcję, ale gdzieś padał fajny cień, kontrasty. Zaczęło mnie to bardzo ciekawić.
Kiedy złapałaś za aparat?
4 lata temu.
Czy po tych 4 latach wspinasz się, żeby fotografować czy fotografujesz przy okazji wspinaczki?
Ciężkie pytanie… (śmiech). Nie mogę powiedzieć tak i nie. Staram się traktować to na równi, chociaż nie ukrywam, że we wspinaczce nie osiągam dużego progresu, więc gdzieś szala możliwe, że idzie w kierunku fotografii. Przyjemność sprawia mi też reportaż i robienie zdjęć ludziom.
A co jest ważniejsze: uchwycenie pięknego pejzażu czy dobra fotografia wspinaczkowa?
Chyba nadal na pierwszym miejscu sama akcja – wspinaczka. Jeżeli chodzi o miejsce, to z tyłu głowy mam tą świadomość, że do tego miejsca zawsze mogę wrócić. Może być to inna pora dnia i roku. Natomiast z tą akcją jest dużo mniejsze prawdopodobieństwo, że sytuacja się powtórzy. To rzeczy niepowtarzalne.
Przeczytałem u Ciebie, że nie szukasz niczego szczególnego, czekasz, by coś poczuć. Jak to się przekłada na Twoją fotografię?
Samo robienie zdjęć wyzwala we mnie uczucie niesamowitego relaksu i odłączenie się od wszystkiego. Mogę to przełożyć też na wspinanie, bo kiedy to robię to jestem maksymalnie skupiona i zapominam o tym, co jest na ziemi. To dwa bardzo różne sposoby spędzania czasu, ale pokrywają się ze sobą w kwestii całkowitego wyłączenia się. To jest dla mnie to odczuwanie.
Od 4 lat fotografujesz, a wspinasz się od…?
Rok wcześniej zaczęłam wspinaczkę. Poczułam, że wielkim wspinaczem nie będę, więc może fajnie sobie uzupełnić to czymś dodatkowym. Fotografia jest bardzo fajną formą dopełniającą.
Twoje zdjęcia to bardziej opowieść o człowieku czy krajobrazie?
O człowieku w naturze, w krajobrazie. Wydaje mi się, że jedno jest spójne z drugim i poniekąd nieodłączne. Bardzo lubię pokazywać ludzką pasję. Zdarzało mi się robić zdjęcia skiturowcom (narciarze w górach). To tez jest ciekawa forma sportu, a można to też łączyć ze wspinaczką.
Jeśli chodzi o krajobraz, to fotografujesz głównie góry. A planujesz go na płaskich terenach?
Na razie nie. Krajobraz jest przy okazji wspinaczki i wypraw w góry. To każe mi się kierować wyżej, a nie niżej. Niziny, jak np. morze to, tak się do siebie czasem śmieje, może na starość.
Czy wspinaczka i wyprawy w góry to dla Ciebie wypoczynek?
Psychiczny tak. Wyłączasz głowę na wszelkie problemy więc to odpoczynek dla umysłu. Poza tym jak się tak zmęczysz, to pod koniec dnia masz nagrodę i odpoczynek smakuje dużo lepiej. To niezłe kombo, na granicy masochizmu (śmiech).
Ciekawi mnie proces przygotowań do fotografowaniu na ściance. Po pierwsze musisz przygotować się do samej wspinaczki, a do tego dochodzi fotografowanie. Możesz przybliżyć nam co nieco?
Jest kilka rodzajów procesów. Pierwszy – kreacyjny, czyli pozowany. Wtedy możemy wszystko rozplanować. Potrzebujemy lin, ja potrzebuję dodatkowo sprzętu, żeby przypiąć się do stanowiska obserwacyjnego, który znajduje się na skałce. Mowa tu o niskich skałach – 20, 30 m, gdzie nie muszę robić wyciągów czyli kilkuset metrów wysokości. Jest to o tyle zaplanowany proces, że możemy powtarzać pozy wspinacza itd.
Jest też drugi sposób, częstszy. Jedziemy w góry i w trakcie wspinania po prostu fotografujemy. Jeden zespół wspina się nad drugim i ja np. jestem w tym pierwszym. Tutaj nie ma miejsca na powtórki i pozowanie – czysta akcja.
Jak jest ze sprzętem fotograficznym? Potrzebujesz czegoś konkretnego?
Na pewno jestem zakochana w 70-200 mm. Ostatnio znowu zgrzeszyłam i kupiłam obiekty 14-24 mm. Ile można tego sprzętu! (śmiech). Testuje szerszy kąt, bo nigdy na takim nie działałam.
Powiedz coś o zabezpieczeniu tego sprzętu.
Niestety nie jestem idealnie przygotowana, mam zwykłą torbę na aparat. Po prostu go wyciągam, zakładam na szyję i liczę na to, że nie spadnie. Z reguły muszę znaleźć wygodną pozycję, tak żeby mieć dwie ręce wolne. Staram się minimalizować ciężar.
Kusi mnie, żeby zapytać Cię o jakąś ekstremalną przygodę w górach…
Było takie podejście w Alpach – niestety zaczynają się nam sypać i bardzo topnieją lodowce. Rok temu byliśmy w Chamonix, to rejon Mont Blanc. Podchodziliśmy pod drogę, na której był śnieg – był bardzo rozmiękczony przez to, że było lato. Miałam raki i czekan, ale nie byliśmy związani, a ja ruszyłam. Zaczęłam zjeżdżać z bardzo dużą prędkością, na szczęście mój chłopak, który był pode mną zdążył mnie złapać. Gdyby nie zdążył, to nie wiem co by było – 70 metrów zjazdu w dół, ale nie twórzmy czarnych scenariuszy.
Sporo podróżujesz. Czy to już podróże pod zdjęcia czy są one przy okazji podróżowania?
To kwestia kompromisu z ekipą, z którą jadę. Staram się łączyć jedno z drugim, więc wcześniej robię research tego, jak wygląda droga, jakie są krajobrazy w okolicy, jaka jest formacja skały. To, co bardziej plastyczne staram się przemycić, jako cel wspinaczkowy. Nie zawsze się to udaje, bo jestem uzależniona od partnerów wspinaczkowych. Oni wyznaczają cele, a ja staram się negocjować te cele tam, gdzie widzę kadr.
Miałaś takie zdjęcie na Facebooku, na którym był Wasz biwak. Zdjęcie miało tytuł „Our hotel Bristol”. Tak sobie myślę, że kobiety to podobno słaba płeć i potrzebują więcej wygód – to jak sobie radzisz w tak niekomfortowych warunkach do spania?
Od trzech dni marudzę, że źle śpię w mieszkaniu, dużo lepiej spało mi się w namiocie. Nie wytłumaczę Ci tego (śmiech). Może to kwestia tego, że wychylasz się z namiotu i przed Tobą jest przepiękny widok. To jest coś niepowtarzalnego. Wynagradza wszelkie niewygody.
Jak ktoś, kto chodzi po górach, śpi na kamieniach, wspina się po ściankach – jak Ty się czujesz siedząc na komputerze i obrabiając potem materiały?
Bardzo to lubię! Jestem podekscytowana tym, ile jestem w stanie z tego wyciągnąć. Jest dreszczyk emocji.
A jak wygląda postprodukcja?
Jest bardzo mało zaawansowana. Wystarczy mi Lightroom.
Jak dużo materiału przynosisz?
Minimalizm wszedł mi w krew. Rok temu byliśmy w Alpach i okazało się, że wzięłam tylko jedną kartę 32 GB i nie mam komputera do zgrywania. Miałam spore RAW-y bo 70 MB jeden, więc weszło trochę ponad 300 zdjęć. Wyjazd trwał 2 tygodnie, więc prowadziłam selekcję na bieżąco. Do tego starałam się robić zdjęcia, które są wartościowe. To był niezły trening.
Jakie plany na najbliższą przyszłość?
Mam plany, ale nie będę ich zdradzać. Regularne wyjazdy w skałki mamy praktycznie co tydzień. Jeśli nie skałki, to góry. Planuję wyjazd zagranicę, podpowiem tylko, że są to okolice Skandynawii.
Tematem naszych rozmów jest fotografia wspinaczkowa, Tatry, a przed odcinkiem dowiedziałem się, że w tym roku zdiagnozowano u Ciebie stwardnienie rozsiane… Możesz coś powiedzieć więcej?
Spadło to na mnie znienacka w kwietniu tego roku. Wróciłam z podróży w Słowenii i miałam objawy czuciowe – drętwienia w kończynach itd. Jestem po wielu kontuzjach, m.in. złamanie kręgosłupa, więc zwaliłam to na te urazy. Wylądowałam w szpitalu i diagnoza była szokująca, bo okazało się, że to stwardnienie rozsiane, co przy moich pasjach wydało mi się śmieszne. Więc się zaśmiałam i powiedziałam do pani doktor, że to chyba pomyłka, bo jestem żwawsza niż niejedna teoretycznie zdrowa osoba.
Niestety diagnoza się potwierdziła i niedawno miałam kolejny atak. Trzeba się z tym pogodzić i poznać swój organizm, żeby wiedzieć na ile można sobie pozwolić.
Na początku była opcja, że to jest łagodna wersja. Natomiast ostatni atak, który złapał mnie w Alpach trochę mnie uziemił, więc nie mogłam się wspinać. Pojawiły się też problemy ze wzrokiem, czyli podwójne widzenie. Pozostaje mi być dobrej myśli, że to się zregeneruje. Jestem wewnętrznie przekonana, że mimo tej choroby i tak będę dalej robił to, co robię.
Czy wysiłek fizyczny w przypadku tej choroby działa na jej niekorzyść?
Teoretycznie na niekorzyść, natomiast zawsze to zmęczenie i chodzenie po górach przynosiło mi dobre samopoczucie. Lekarze mówią, żeby się nie przemęczać, ale ja będę to testować.
Jak dzisiejsza medycyna stoi naprzeciwko tej chorobie?
Złapałam się nawet na program lekowy. Chociaż ja po tych lekach czułam się gorzej, więc pewnie postawię na leczenie naturalne, bo nie chcę szprycować się chemią. Gdzieś to jednak ma skutki uboczne i nie jest łatwy proces.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Wewnętrznie czuję, że i tak będziesz się wspinać dalej i się nie poddasz.
Hm, prosiłem Cię o ekstremalną przygodę i nie wspomniałaś nic o tym złamanym kręgosłupie…
To było w wypadku samochodowym, nie na ściance. Można powiedzieć, że po tym wypadku rehabilitując plecy, pomyślałam o wspinaniu, jako o dodatkowej rehabilitacji. To mi bardzo pomogło.
Masz jakieś marzenie fotograficzne?
Jest ich dużo! Pierwsze marzenie związane jest z pracą nad fotografią. Brakuje mi pewnych skili, chciałabym popracować nad techniką, szczególnie w fotografii nocnej. Druga rzecz: mieć regularne wyjazdy w zakątki świata, gdzie fotografia wspinaczkowa połączy się z pejzażem. I trzecie: każdy lubi być doceniony więc fajnie byłoby wygrać jakiś konkurs fotograficzny.
A jakieś nazwiska, które Cię inspirują?
Skoro wspomniałeś na początku o „Free solo” to zdjęcia tam robił Jimmy Chin – świetny wspinacz i czołowy fotograf National Geographic. Polecam.
Z naszych rodaków – Marcin Kin. Udało mi się go poznać, bo brałam udział w warsztatach Red Bulla. I jeszcze Adam Kokot – stricte fotografia wspinaczkowa.
To na koniec jeszcze porada fotograficzna…
Starajmy się robić swoje kadry. Inspiracje są dobre na początek, a potem szukamy naszych kierunków i tego, co widzimy tu i teraz.
Ewa, życzę Ci tylko zdrowia – bo jeżeli ono będzie, to wszystkie te Twoje marzenia zostaną spełnione. Trzymam za Ciebie mocno kciuki.
Dzięki za dobrą energię, cześć!
Jak Ci się podobał ten odcinek?
Zostaw coś po sobie – napisz komentarz lub wyślij do mnie wiadomość!