Ponieważ powinny one wychodzić piękne, gładkie i pachnące już z puszki. Ale nie każdy jest Pawłem Brzezińskim, i w sumie to bardzo dobrze. Spotkaliście się z takim zarzutem do swoich lub czyichś zdjęć? Pamiętam, że Damian Drewniak spotyka się z tym zarzutem wyjątkowo często, z racji rodzaju fotografii, który wykonuje. “Czy to jeszcze zdjęcie czy już obraz?” – m.in. takie komentarze możecie poczytać pod jego zdjęciami.
Co z tym faktem zrobić? Czy faktycznie powinno się obrabiać zdjęć i Photoshop to zło? Czy są jakieś granice kręcenia suwaczkami? Czy fotomontaż jest dozwolony? Czy jest coś takiego, jak za zielone lub za ciemne zdjęcie?
Dzisiaj na swoim Instagramie podzieliłem się kilkoma zdjęciami przed i po wizycie w Lightroomie. Nie mam z tym żadnego problemu i nigdy nie ukrywałem, że mocno ingeruję w kolory. Mniej lub wcale natomiast, w samo otoczenie czy wygląd modelki. Czy mam pretensje np. do Damiana lub do Oli, że używają tego podłego programu z piekła rodem w takich ilościach?
No przecież dajmy spokój! Jeżeli artysta wyraża w ten sposób swoją osobowość i otwarcie przyznaje się do tego, że ingeruje w swoje zdjęcia bardzo mocno, to w czym tkwi problem? Jeżeli fotograf traktuje zdjęcie, jak płótno naciągnięte na ramę, to już nie jest fotografem? Oczywiście, że jest.
Dlaczego niektórzy mają problem z tym, że ktoś mocno obrabia zdjęcia? Moja teoria jest taka, że prawdopodobnie uważają, że swoje braki fotograficzne nadrabiają obróbką i jest to poniekąd droga na skróty. Akurat uważam, że żeby zdjęcie nadawało się do dobrego dłubania w Photoshopie, musi być bardzo dobrze wykonane u podstaw. Wątpię, żeby któryś z lepszych fotografów w Polsce, strzelał zdjęcia na “odwal się”, bo przecież i tak się to poprawi potem w Photoshopie. Trzeba ogarniać wtedy światło, kadrowanie i całą resztę tak samo dobrze.
Kolory, które siedzą głęboko w mojej głowie są z reguły dosyć nienaturalnymi barwami. Nigdzie nie można zobaczyć na co dzień tak mocnych kontrastów i czerni, jakie lubię. Jak zatem mam pokazać swoje portrety bez użycia programu graficznego? Ok, mogę go odłożyć na bok, ale moje zdjęcia nie będą wtedy do mnie przemawiać i stracę radość w ich wykonywaniu. Etap fotografowania jak i obróbki traktuję na równi, jeśli chodzi o poziom tworzenia i ekscytacji nim. Aczkolwiek jestem osobą, która szybko się nudzi, więc zarówno sesja, jak i sama obróbka to nie jest coś, co zajmuje mi dużo czasu.
Zobaczcie np. na ten portret Poli.
Pamiętam, że oglądaliśmy nasze efekty na ekraniku aparatu i to zdjęcie już nam mocno wpadło w oko. Pola krzyknęła wtedy coś w stylu: “O kurczaki, nie wiedziałam, że mam takie oczy”. Jak już wspominałem – staram się zawsze zrobić dobre zdjęcie u podstaw, a dopiero potem po nim malować. Tutaj światło zagrało mi idealnie. Wiedziałem, że sesja ma być kolorowa, więc potem to była kwestia podbicia w LR. Nie używam na co dzień Photoshopa w ogóle, więc całość zajęła mi może 10 minut.
Być może dla kogoś będą to zbyt mocne kontrasty, za jasno, za ciemno, za siak – owak. No dobrze, ale powtórzę się znowu – to moje zdjęcie i jego finalna wizja, którą później prezentuje jest efektem mojej miłości do kolorów i stanowczych tonacji. Chyba nie chcecie namówić mnie do zdradzenia mojej miłości? 🙂
Jest taka jedna dziedzina, w której używa się go raczej bardzo mało. Jest to reportaż i fotografia dokumentacyjna. Pewnie to zauważyliście, że zdjęcie z tej dziedziny są zaledwie muśnięte Photoshopem lub ew. wywołane tylko do czerni i bieli. Jak sama nazwa wskazuje – reportaż i dokumentacja mają nie przekłamywać rzeczywistości. Absolutnym zakazem jest to retuszowanie elementów czy wklejanie ich z innych zdjęć.
Jeśli siedzicie w temacie, to pewnie wiecie, że niejeden konkurs reporterski kończył się awanturą, kiedy na jaw wychodziło, że laureat postanowił się trochę powspomagać naszym tytułowym programem… Mówiłem, Photoshop to zło! 😉 Z taką historią konkursu Nikona możecie się zapoznać tutaj.
Królu Złoty, włączaj tego Photoshopa i kręć suwakami, ile chcesz! Czy są jakieś granice? No, dopóki Ci oczu nie wypali kontrast walący z monitora to nie 🙂 Jestem całkowicie za swobodą obrabiania – pewnie, że są zdjęcia, które mi się nie podobają. Mogą po prostu nie trafiać w moje gusta kolorystyczno-tonacyjne, ale to nie znaczy, że są źle obrobione. Po prostu wtedy omijam takie zdjęcie, nie potrzebuję go krytykować czy komentować. Czasem zdjęcie może wydać się komuś zbyt ciemne, a może to wizja autora? Albo źle skalibrowanego monitora, hue hue hue.
Jeszcze tylko dodam i powtórzę się po raz kolejny, żeby tworzyć w LR swoje presety, a nie marnować pieniędzy na gotowe. Tak, tak wiem – edytujesz je sobie potem. To skoro i tak je edytujesz, to po co tracić kasę? Fajnie powiedział Lukas w 30 odcinku podcastu – “W obróbce wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Każdy robi to po swojemu i ma swoją drogę, ale można osiągnąć taki sam świetny efekt”. I z tymi słowami zostawiam Was w swoich złych Photoshopach… 🙂