Zakładać – taka była nasza odpowiedź 6 lat temu z Michałem, chociaż na początku żaden z nas nie miał pojęcia, jak to ugryźć – żeby było legalnie i przyzwoicie. Mówię oczywiście o firmie Moka Foto, która przez te lata nie zmieniła nazwy, za to zmieniała wiele razy formy. Obecnie, jest to spółka z.o.o.
Postanowiłem zatem przypomnieć sobie początki i moje własne pytania: jak założyć firmę fotograficzną i na nie dzisiaj odpowiedzieć. Skupmy się zatem na tych STRACHACH 🙂
Urzędów podatkowych, ZUS-ów i innych straszaków rodem z “Potworów i Spółka” boi się chyba każdy początkujący przedsiębiorca. Na początku zakładania firmy przerażało nas to równie mocno. W rzeczywistości oczywiście nie ma się czego bać. Fakt faktem – Państwo życzy sobie za składki ZUS coraz więcej, więc podejrzewam, że sporo młodych ludzi, chcących założyć działalność, przerazi się tym liczbami. Warto pamiętać o początkowych ulgach, choć obecnie nawet nie wiem jakie obowiązują. Halo, halo – to blog fotograficzny, a nie prawny! ;D Tutaj macie wykaz –> KLIK.
Dodam tylko, że my jako spółka nie jesteśmy zobowiązani do płacenia ZUS-u. Chcielibyśmy tez nie płacić podatku od dochodu, ale tego nie uniknie już żodyn. Można za to mocno te opłaty zoptymalizować. Grunt to ogarnięty księgowy, który powinien Wam doradzać i stać za Wami murem, więc proponuję zacząć od tego 🙂
Co do umów: myślę, że żaden fotograf nie będzie miał problemu podzielić się swoją umową lub pomoże taką skonstruować. My z Michałem skorzystaliśmy z wzoru umowy kolegi fotografa, a przez kolejne lata modyfikowaliśmy ją na własne potrzeby. Człowiek się uczy, zwłaszcza na trudniejszych zleceniach 😉
Jak założyć firmę fotograficzną? To akurat bardzo proste – wizyta w urzędzie, wniosek, PKD i nazwa firmy i możesz nazwać się przedsiębiorcą. No właśnie, możesz? 🙂
Skąd brać klientów? Wolę, żeby oni sami do mnie przychodzili, niż to, żebym musiał za nimi biegać. Jestem ogromnym przeciwnikiem marketingu, który polega na wskakiwaniu ludziom na ręce, do gardeł i kłucie w oczy na każdym kroku. Wychodzę z założenia, że robiąc dobrą robotę, klienci przyjdą do nas sami. Oczywiście, trzeba temu troszkę pomóc. A jak? Pokazywać się!
Narzekanie na zasięgi na Facebooku mnie już trochę bawi, a trochę irytuje. Ok, pozmieniały się algorytmy, ale najgłupsze co możesz zrobić, to przestawanie publikować. Podobnie z Instagramem: uważam, że to świetne, darmowe narzędzie na trafianie do szerszej publiczności. Instagram ma też tą przewagę nad Facebookiem, że dużo korzystniej pozwala budować relację i tworzyć wokół swojej firmy społeczność. Jeśli zbierzemy teraz to do kupy, czyli:
– robisz dobrą robotę,
– dbasz o social media (warto różnicować content na FB/Instagram)
– nie zapominasz o swojej stronie www – czyli odświeżasz ją, piszesz teksty, publikujesz
– jesteś przy tym spoko gościem/fajną kobitką…
…to nie masz absolutnie prawa nie mieć klientów. Jeśli Ci ich brakuje, daj przeanalizować komuś z branży Twoje działania. Coś musi być nie tak 😉
Ooooj tak, jeśli mówimy tutaj o fotografowaniu ślubów to odpowiedzialność jest potężna. Co, jeśli zdjęcia wyjdą kiepskie? A jeśli zepsuje mi się aparat albo zgubię zdjęcia? Nie będę się tu rozwodził nad odpowiadaniem na te pytania, tylko odniosę Was do tekstów na blogu, które już te tematy poruszały, a więc:
1. Co do zgubienia zdjęć, czyli jak robić backup – KLIK
2. Jak przygotować się na pierwszy ślub – KLIK
3. Cechy dobrego fotografa slubnego – KLIK
Czy trzeba się bać tej odpowiedzialności? Tak, ponieważ wtedy zadbamy o to, by się odpowiednio zabezpieczyć. Strach tutaj jest dobrym bodźcem do tego, by być ogarniętym. Tylko dobre przygotowanie się pozwala wrzucać nam na luz, bowiem to my mamy kontrolę.
“Zazdroszczę tym, którzy się asertywni urodzili” – tak powiedziała mi Monika Serek w wywiadzie dla FRB. Hmm, w sumie cały ten odcinek, odpowiada na pytanie jak założyć firmę fotograficzną, a przede wszystkim jak ją prowadzić i utrzymać. Posłuchajcie tego odcinka tutaj.
Ja też nie urodziłem się asertywny i przez pierwsze lata na pytania o rabat i inne rzeczy, które nie do końca były ze mną spójne, przytakiwałem radośnie głową czerwieniąc się i bojąc odezwać. Jednak później, gdy zrobimy sobie kalkulację i okazuje się czarno na białym, że nie wyszliśmy na tym zbyt dobrze (i to nie tylko finansowo) to czas to zmienić. Musimy się uczyć mówić NIE. Zapewne jako fotografowie spotkacie się dokładnie z tymi samymi problemami od klientów. Podrzucę Wam więc grzeczne odpowiedzi na trudne pytania. Zmodyfikujcie je pod siebie, dodajcie swój pierwiastek, żebyście czuli się w porządku z taką odpowiedzią 🙂
Pytanie: Ile możemy urwać? Tudzież: Na jaki rabat możemy liczyć?
Odpowiedź: Jeśli udzielimy Wam rabatu okaże się, że swoją ofertę podstawową zawyżyliśmy i nie jest tyle warta. Dodatkowo udzielając Wam rabatu, oszukujemy innych klientów, którzy tego rabatu nie dostają, a zależy nam na równym traktowaniu każdego, kto nam zaufa.
Pytanie: Czy możemy dostać RAW-y? Tudzież: Czy możemy dostać wszystkie zdjęcia, nie muszą być obrobione!
Odpowiedź: RAW – jaka sama nazwa wskazuje, to plik surowy. Półproduktu nie oddajemy. Czy idąc do restauracji, zamawiając schabowego prosisz kucharza, żeby tylko przyniósł Ci surowe mięso? Nie, bowiem kucharz musi je doprawić, usmażyć na odpowiedniej temperaturze i tłuszczu. Tak samo my musimy “doprawić” nasze zdjęcia.
A to w ogóle jest jeszcze czego się bać?
Braki sprzętowe? Wszystko przyjdzie z czasem, poza tym istnieją sprawnie działające dofinansowania. Małe umiejętności? Licz sobie za swoje umiejętności tyle, ile faktycznie są warte. Podnosząc poziom podnosisz ceny. Duża konkurencja? Była, jest i będzie. Podstawą do posiadania klientów jest nie naśladowanie innych, tylko twardo trzymanie się swojego. Dlaczego ktoś miałby pisać do kopii, skoro jest oryginał? 🙂 Bo kopia ma niższe ceny? Oj, po pierwsze to psucie rynku. Po drugie, kopia nigdy nie będzie idealna.
Czy coś Cię jeszcze powstrzymuje czy jesteś gotów na to by założyć firmę fotograficzną?
Jeśli masz do mnie jeszcze jakieś pytania skorzystaj z formularza lub napisz do mnie na Instagramie 🙂