Ostatnio na moim Instagramie podałem Wam listę moich pomysłów na blogowe tematy i oto zwycięzca 🙂 Na kolejnych miejscach uplasowały się takie tematy:
Może się zatem spodziewać tych tematów w najbliższym czasie i kolejnych propozycji z mojej strony po ich wyczerpaniu. A teraz przejdźmy do tematu dzisiejszego… 🙂
Więc dlaczego nie chce nam się uczyć nowych rzeczy?
Myślałem o tym na dzisiejszym spacerze i wymyśliłem całkiem niezłe – tak mi się przynajmniej wydaje – porównanie: Załóżmy, że masz problem z plecami. Idziesz do lekarza, on zaleca Ci zmienić materac na twardszy. Twój dotychczasowy jest mięciutki i przyjemny, jednak niestety Ci szkodzi. Wiesz, że musisz dokonać zmiany, by móc pójść do przodu. Czy będzie Ci jednak łatwo zrezygnować z dotychczasowych przyzwyczajeń, zważywszy na wygodę i – uwaga, ulubione słowo kołczów – KOMFORT?
Przenieśmy to zatem na fotografię. Uwielbiasz robić zdjęcia w świetle zastanym, jesteś beznadziejny w studio. Wiesz, że gdybyś to ogarnął, mógłbyś robić znacznie więcej zleceń, mieć lepsze zyski i, najzwyczajniej w świecie, rozwinąć swoją firmę. Ok, robisz próbę: pożyczasz lampę lub masz swoje, ustawiasz modela, błyskasz i… Wychodzi Ci blada dupa (albo całkiem czarna plama). Nie wiesz co jest nie tak, bo to zupełnie nie Twój temat. Co robisz?
a) nie poddajesz się i prosisz modela o chwilę cierpliwości,
b) oblewa Cię zimny pot, zaczynasz się trząść i klikasz co popadnie,
c) mówisz modelowi, żeby jednak wyjść w plener.
Chyba znam odpowiedź… 🙂
Jasne, nie każdy musi uczyć się w fotografii nowych rzeczy, ale czy to nie jest trochę tak, że powinniśmy wciąż szukać? Nie myl tego, proszę, z paniczną ucieczką przed własnym stylem, a bardziej z ciągłym rozwojem. Świetnie mówi o tym w podcaście Titus Popławski.
Pozwól, że rzucę przykładem, jakie korzyści mogą płynąć z tego, że zdecydujesz się poćwiczyć “niewygodne rzeczy”. Oczywiście, musisz to sobie odnieść do siebie samego, bo każdy z nas boryka się z innymi trudnościami.
Jeśli mnie znasz, to wiesz, że w szerokich kątach jestem tak samo dobry, jak w lepieniu pierogów. Nie no, czekaj, Ty nie wiesz jak lepię pierogi… Tak samo dobry, jak… kolędnicy w śpiewaniu growlem. Staram się więc sięgać po szersze kąty i zamiast, mocno wymęczonej przeze mnie, 50-tki sięgam czasem po 35 mm. Co mi to może dać?
Różne korzyści możemy wyciągać zależenie od tego, czego i gdy uczymy się nowych rzeczy w fotografii.
Troszeczkę wyżej pisałem o scenariuszu sesji z modelką i pytałem Cię, co byś w takiej sytuacji zrobił. Jeśli Twoją odpowiedzią była odpowiedź c), nasuwa się pytanie: co z tym zrobić, żeby tak nie było?
Przede wszystkim ćwicz swoje nieudolności na kimś, kto o tym wie i wykaże się cierpliwością. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by testować sobie kompletnie nieznane mi rzeczy na kliencie. Nie dopuszczaj do sytuacji, że Twój klient widzi, że nie masz o czymś pojęcia! 😀
Zanim na dobre wejdę w “świat błyskany”, bo być może wiecie, że postanowiłem w tym roku dobrze ogarnąć temat, postanowiłem się uczyć. Niestety mam głównie do dyspozycji siebie samego, więc moja nauka świecenia polega na rozłożeniu całego sprzętu (a trochę się tego mi nagromadziło), ustawieniu, gonitwie w zmienianiu mocy lamp, układu, podglądaniu efektów itp. itd.
Jak było na początku? No tragicznie! Rozłożyłem to wszystko, nie mając zielonego pojęcia o tym co i jak. Przez pierwsze kilka dni długich prób osiągnąłem takie efekty:
Myślę sobie: dobra, dobra, fajnie, idę w niezłym kierunku Jest już dobrze. Posiedziałem zatem kolejne dni, skonsultowałem się z lepszymi ode mnie. Widać zresztą na pierwszy rzut oka, że zdjęcie po prawej ma za dużo cieni, słabo doświetlona jest prawa strona itp. itd. A zatem co pojawiło się dalej?
Nie jest o jeszcze level master, który mam zamiar osiągnąć – jednak patrząc na prawe zdjęcie mogę śmiało sobie powiedzieć: podoba mi się i przyznaję, że warto uczyć się nowych rzeczy w fotografii… To prostu cieszy. Inne korzyści wymieniłem Ci troszeczkę wyżej 🙂
No to do nauki! 🙂
comments (1)
Piramida wartości fotografa - Fotograficznie Rzecz Biorąc || BLOG
29 stycznia 2020