Kiedyś już chyba wspominałem o tym, że w szkole średniej nie byłem zbyt pilnym uczniem. Nie należałem też do tych, którzy siedzą cicho i podporządkowują się nauczycielom, przez co zdarzało mi się lądować u pani pedagog na dywaniku. Wiecie, taka rozmowa prostująca. Pamiętam, że miałem dwie takie rozmowy i na pierwszej Pani spytała mnie:
– Co Ty chcesz w życiu, Szymon, robić?
– Będę fotografem, dobrze o tym wiem – odpowiadałem pewny siebie, ale Pani nie do końca rozumiała. Dopytywała mnie zatem, w jaki sposób chce się z tego niby utrzymać i gdzie pracować? Wtedy jeszcze nie wspominałem nic o ślubach, a bardziej o pracy w gazetach, na sesjach itp. itd. Zrozumiałem, że tak naprawdę pani pedagog nie zależy zbytnio na mnie, kiedy kilka tygodni później, na kolejnej rozmowie, zapytała mnie dokładnie o to samo.
Czy się tym przejąłem? Nie do końca, bo wiedziałem że idę dalej po swoje, a pani pedagog i cała szkoła nie jest mi do tego potrzebna. Uwaga, uwaga stop! Nie zachęcam Was do rzucenia szkoły i bycia buntownikiem jak ja, spokojnie! Każdy z nas ma swoją drogę do celu, każda może prowadzić do tego samego, wierzcie mi.
Jeden z moich gości podcastu – Paulina Siwiec – podpowiedziała mi, że fajnie, gdybym w rozmowach pytał o to, czy dany fotograf miał jakieś wsparcie bliskich w swojej fotograficznej drodze. No cóż, czy to potrzebne? Na pewno. Czy każdy może na nie liczyć? Nie chcę przypominać swojej historii po raz kolejny, więc po prostu odniosę Was do tego artykułu.
Wiem, że to przykre, gdy bliscy nie wspierają Twojej pasji. Mój charakter buntownika pozwolił mi to przetrwać, bo zawsze byłem człowiekiem, który lubił robić na przekór. W początkowej fazie fotografowania pewność siebie generalnie może być bardzo chwiejna. Widzimy dużo lepszych fotografów, niekoniecznie wszyscy są starsi od nas. Jak być pewnym swego fotografem, skoro nie możemy odnaleźć wsparcia u bliskich, a do tego otoczenie bombarduje nas twórczością innych na poziomie “wow”?
Przydługi ten wstęp co? Już przejdę do meritum.
Jest jedna istotna sprawa, która pomoże Ci w wytrwaniu w drodze po swoje. Musisz SZCZERZE KOCHAĆ TO, CO ROBISZ. Wiesz, mówi się, że miłość Ci wszystko wybaczy, jest na dobre i na złe – i to jest święta prawda. Kochanie czegoś nie jest wcale takie proste, jak mogłoby się wydawać 😉 Tu chodzi o pielęgnowanie, rozwijanie się, chęci. To jest cholernie ważna rzecz, by być pewnym swego – nie tylko fotografem.
Jeśli wiesz, że coś sprawia Ci przyjemność i daje satysfakcje, to staniesz za tym murem, by bronić swego. Nigdy, przenigdy nie pozwalaj na odebranie sobie tego uczucia, nawet przez najbliższe osoby. To po prostu znak, że nie rozumieją tego, co robisz, bo być może one nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyły. Masz dwie opcje: wytłumacz albo zignoruj. Ze mnie akurat był słaby dyplomata… 😉
Kiedy uporasz się już z początkami i świadomie idziesz przed siebie, możesz dojść do momentu, w którym to Ty, a nie inni, zaczniesz zadawać sobie pytanie: Gdzie ja idę i po co? Fotografia nie przynosi Ci dochodu, inni fotografowie idą jak burza, Ty stoisz w miejscu. Nie wiesz na której dziedzinie fotografii się skupić, coś byś chciał zrobić, ale nie możesz ruszyć z miejsca. Po kilku latach fotografii, jeśli nie była ona ostatecznie dobrze pielęgnowana, może Cię spotkać taki rozłam. I gdzie się podziało bycie pewnym swego fotografem?
Wątpliwości są potrzebne, trudne sytuacje powodują, że umacniamy się na swojej pozycji. Pod warunkiem oczywiście, że uporamy się z tymi sytuacjami 🙂
Czy urodziłem się z tą pewnością siebie? Niekoniecznie. Miałem mnóstwo wątpliwości podczas mojej kariery fotografa ślubnego, dalej je miewam. W 2016 roku mieliśmy wyjątkowo słaby sezon, nasz poziom też jakby zmalał lekko w naszych oczach. To dało jednak do myślenia… Przyjrzałem się wtedy, jak prowadzone są nasze social media, czy dajemy z siebie faktycznie wszystko. Jak myślicie, jaka była odpowiedź? 🙂
Wziąłem się ostro do pracy i w ciągu roku zmieniło się naprawdę dużo. Po paru latach powstało Fotograficznie Rzecz Biorąc, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jeszcze przez długi czas nie zejdę z fotograficznej drogi.
Ale do rzeczy! Chodzi mi to, że prócz kochania tego, co robisz i prócz pielęgnowania swojej pasji czasem może być coś jeszcze. W każdą zajawkę należy włożyć naprawdę sporo pracy. To też zależy od tego, co chcecie swoją fotografią osiągnąć. Czy chcecie się z tego utrzymać? Czy chcecie zdobyć większą popularność? A może wystarczy Wam po prostu zostanie pewnym siebie fotografem?
Wyznaczanie sobie małych celów jest świetne. Podkreślam słowo: małych. Oczywiście, nie zabraniam teraz nikomu marzyć, po prostu chodzi mi o to, że warto myśleć ambitnie, ale na miarę swoich możliwości. Większe plany przyjdą z upływem czasu i nabrania doświadczenia. To wyznaczanie małych celów jest świetne z trzech względów:
Po pierwsze: Powoduje podtrzymanie ekscytacji tym, czym się zajmujesz.
Po drugie: Dążysz do trudnego celu, co powoduje, że się mocno rozwijasz.
Po trzecie: Wykonanie tych celów pozwala Ci być pewnym swego fotografem, bo wiesz, że potrafisz.
Jakie są moje cele? Kiedyś powiedziałem, że udekorowaniem mojej kariery fotografa ślubnego będzie moment, w którym zrealizuje warsztaty. Ha, ten moment wcale jeszcze nie nastąpił, bo moje warsztaty we wrześniu nie będą uczyć o fotografii ślubnej 🙂
Dzielę sobie zatem na cele Moka Foto i cele własne. Moim najbliższym jest na pewno dobre ogarnięcie szkoleń, a potem jeszcze w tym roku chciałbym napisać e-booka. A z fotograficznych? Znacznie poszerzyć portfolio moich portretów, do których wróciłem z największą przyjemnością 🙂 Marzę też o zrealizowaniu jednej sesji, która chodzi mi po głowie od kilku lat i wiem, że to zrobię, gdy znajdę odpowiednią twarz 🙂
Nie podałem Wam bardzo oczywistych porad do tego, jak być pewnym swego fotografem, a zagłębiłem się w temat mocniej. Powód jest prosty – nie ma na to jednoznacznej wskazówki. Mam nadzieję, że pomimo to, ten tekst okazał Ci się pomocny… 🙂 Trzymam za Ciebie kciuki!